Nieznajoma
W gorące czerwcowe popołudnie, znudzony wracałem do domu po służbowym spotkaniu na Mokotowie. Nie marzyłem o niczym innym, jak o zrzuceniu eleganckich ciuchów i chłodnym prysznicu, ale żeby się tak stało, musiałem najpierw dotrzeć na Bielany. Chcąc schronić się przed lejącym z nieba żarem, mógłbym nawet wskoczyć do Wisły. Nic nie wskazywało na to, że tego dnia, wydarzy się cokolwiek, do czego chętnie będę wracał wspomnieniami.
Trochę pocieszała mnie podróż metrem. Wiedząc, w ten sposób na chwilę uchronię się od upału, na samą myśl robiło mi się przyjemnie. Czym prędzej pospieszyłem do tunelu stacji Służew i już na schodach poczułem przyjemny chłód na swojej nagrzanej skórze. Wszedłem do wagonu, w którym było zaskakująco dużo wolnych miejsc. Wystarczyła krótka chwila, żebym się odprężył.
Po przejechaniu dwóch stacji, za oknem zobaczyłem dziewczynę. Miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Ubrana w zwiewną bordową sukienkę, odkrywającą pół niesamowicie zgrabnych ud, zmierzała wprost do wejścia obok mnie. Od razu w mojej głowie zaczęły tlić się związane z nią myśli...
- Chodź tu ślicznotko, wnieś trochę swojego piękna w ten nijaki dzień.
Każdy kolejny krok, który zbliżał ją do mnie, rozpalał we mnie nadzieję, że właśnie tak się stanie. Pomyślałem, że zachowuję się jak gówniarz. Mam już prawie trzydziestkę na karku, a jaram się, jakbym pierwszy raz zobaczył atrakcyjną kobietę. Miałem ochotę odwrócić wzrok i tak, jak większość jadących ze mną pasażerów, z niejasnych przyczyn czytać w kółko te same nieistotne fakty, wyświetlane na monitorze informacyjnym nad głową. Nie potrafiłem jednak oderwać wzroku od tej pięknej istoty, która właśnie spełniała moje skryte życzenie i wchodziła do mojego wagonu. Szybko upewniłem się, że nikt nie zajął jeszcze miejsca na wprost mnie i liczyłem, że usiądzie właśnie na nim.
- Usiądź tu, posadź swoją zgrabną dupcię tuż przede mną... - siłą woli wręcz próbowałem prowadzić ją dokładnie tam, gdzie będę mógł na nią zerkać i fantazjować o tym, co bym z nią wyprawiał.
Stało się. Usiadła na wprost mnie, a ja, żeby nie wyjść na kompletnego napaleńca, skierowałem na chwilę wzrok na ziemię. Kiedy pociąg ruszył, dyskretnie spojrzałem na jej nogi.
- Ile bym dał, żeby się nimi opleść... Wschód i zachód moich snów...
Powoli zmierzałem wzrokiem od jej stóp, przez łydki, uda, talię, piersi, aż po usta i oczy. Już wiedziałem, że moja reakcja nie była niczym dziwnym. To nie była jakaś tam laska. Spośród dziesiątek mijanych codziennie atrakcyjnych kobiet, ta była absolutnie niezwykła, zjawiskowa... jakby rozświetlała swoim blaskiem, cały ten ponury tłum wokół siebie. Jedna z tych nielicznych, których sama twarz działa na facetów bardziej, niż nagie tłumy innych.
Szczupła sylwetka i zgrabne długie nogi, jedynie uzupełniały jej wdzięk, którego głównym źródłem była wyjątkowo urocza twarz. Proste blond włosy, lekko opadające na gładką młodziutką cerę, lekko zadarty nosek, duże niebieskie oczy i jędrne usta. Te cudne, delikatne rysy niewinnej buźki kontrastowały z jej makijażem. Różowa szminka i wyraźnie podkreślone brwi i rzęsy, sprawiały, że wyglądała jak gwiazda... chodzące marzenie, absolutna piękność.
Nie wiem, czy inni też tak ją postrzegali, ale każda z jej cech sprawiała, że dla mnie była ideałem. Miała dokładnie ten typ urody, który - odkąd pamiętam - powodował szybsze bicie mojego serca, była jakby wręcz wyjęta z moich najbardziej intymnych snów. Miała w sobie wszystko, czego mogłem zapragnąć, może poza jednym... moim właśnie rozprężającym się na jej widok kutasem.
Kiedy tak siedziała spoglądając w swój telefon, myślałem o tym, co mógłbym z nią robić. Mógłbym spuszczać się na nią każdego dnia, mógłbym penetrować ją w każdym możliwym miejscu, rozpychać każdą dziurkę i każde zgięcie jej cudnego ciała, mógłbym pieścić ją dniami i nocami, tak, żeby odkryła przy mnie zupełnie nowe granice przyjemności. Wydobyłbym z niej najskrytsze pragnienia i zaspokajałbym jedno po d**gim, jakbym chciał odwdzięczyć się za każdą chwilę, w której mógłbym rozkoszować się jej boskością.
Moje zbereźne myśli przerwało jej spojrzenie. Oderwała wzrok od telefonu i spojrzała wprost na mnie, zupełnie jakby poczuła na sobie mój napalony wzrok. Byłem speszony, tak jak gdyby właśnie usłyszała te wszystkie moje fantazje na swój temat. Zwykle rzuciłbym pół-uśmiechem i uciekł spojrzeniem, udając, że jestem zamyślony i właśnie dlatego gapiłem się w jej stronę. Tym razem było inaczej. Jej głębokie jak ocean oczy, dosłownie przeszyły moją duszę. Czułem, jakby wbijała mnie w fotel, jakbym był kompletnie bezbronny wobec jej wzroku. Nie byłem w stanie zrobić niczego innego niż dalej wpatrywać się na jej zainteresowaną minę.
- Moja super bohaterka, z super mocami, patrzy na człowieka i powoduje szaleństwo hormonów.
Nie chciałem stracić nawet grama uczucia, jakie we mnie wywoływała. Chciałem więcej... więcej bliskości, której namiastką była ta krótka wymiana spojrzeń. Chociaż trwało to zaledwie kilka sekund, w tym czasie przechodziło mi przez myśl więcej niż nieraz przez kilka dni.
W efekcie bezwarunkowo uśmiechnąłem się w jej stronę, co wyraźnie ją rozbawiło. Szczerze mówiąc, nie myślałem o tym, czy śmieje się do mnie, czy ze mnie. Wyraz jej twarzy, jaki wywołałem, był dla mnie jak dar natury, który mam zaszczyt podziwiać.
Krótko po tym wróciła do przeglądania swojego telefonu, a mnie rozpalała myśl o tym, że jest świadoma tego, że rozbieram ją wzrokiem. Zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób mógłbym zainteresować ją rozmową. Elegancki i seksowny ubiór sugerował, jakby wracała z rozmowy kwalifikacyjnej, albo jakiegoś egzaminu.
- Może spróbowałbym jakoś zagadać o tym?
Był to czas letnich sesji, więc mógł to być dobry trop. Wyobrażając sobie ten egzamin, współczułem profesorowi, który zamiast zadawać jej pytania, musiał pewnie dojeżdżać krzesłem do biurka, żeby nie zauważyła jego sterczącej pały. Mojej w sumie też niewiele brakło do tego, żebym musiał za chwilę jechać do samych Młocin, żeby opadła.
- Ogarnij się, zaraz zrobisz z siebie idiotę. Wracasz z pracy, wokół tłum ludzi. To tylko piękna dziewczyna... - kolejny raz ściąłem ją wzrokiem od góry do dołu - ...cholernie piękna... no kurwa mać! - pomyślałem wraz z kolejnym uniesieniem fiuta.
Kiedy zastanawiałem się w jaki sposób mam się rozproszyć, los zabawił się ze mną jak z bezbronnym dzieckiem. Kobieta moich marzeń siedząc na wprost mnie, zdecydowała się przełożyć nogę na nogę, uchylając przy tym skrawek swojej koronkowej bielizny.
- Eden! Tam jest raj, tam jest dom, moje gniazdo, w którym mógłbym lądować po każdej długiej wyprawie. Chciałbym zsunąć te czarne majteczki, nasiąknięte jej anielskim zapachem, wąchać je i lizać każdy ślad, jaki pozostawiła na nich w ten upalny dzień...
Kilka sekund po tym, lekko podniosła spojrzenie, upewniając się, że wciąż się na nią gapię, jakby domyślając się, że właśnie zajrzałem jej pod sukienkę.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę. Pociąg zatrzymał się na stacji Świętokrzyska, a moja Bogini spojrzała na mnie raz jeszcze. Niestety miała być to nasza ostatnia wymiana, bo tuż po tym wstała z krzesła i zmierzała w stronę wyjścia.
Mógłbym utrwalić jej widok, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi, uważnie śledząc jej zgrabne ruchy, po czym przy następnej możliwej okazji odwiedzić byle kibel, w którym oparty o ścianę zwaliłbym sobie konia, wspominając ten cudny widok.
To nie mogło się tak skończyć, chciałem powstrzymać nieuniknione rozejście naszych dróg i nawet jeśli miałbym jedynie przejść za nią krótki kawałek, wiedziałem, że pragnę patrzeć na nią choćby jeszcze przez chwilę.
- To nie moja stacja, ale nie potrafię jechać dalej. Nie potrafię tak zwyczajnie porzucić marzeń, a ona skrywa w sobie każde z nich - pomyślałem.
Z tą myślą wstałem z krzesła i udałem się za nią. Idąc długimi korytarzami, czułem się jak jakiś prześladowca. Przecież gdyby wtedy widziała mnie w odbiciu jednej z mijanych szyb, pomyślałaby pewnie, że jestem zboczeńcem, który się na nią zaraz rzuci. W sumie takie obawy byłyby trochę uzasadnione, bo w tamtej chwili czułem się jak zdegenerowany zbok. Wyzwalała go ze mnie każdym swoim oddechem. Jej niespotykana kobiecość, te kilka spojrzeń, sensualne ruchy ciała i fantastyczny ubiór, obudziły we mnie te same instynkty, które rządziły moimi pierwotnymi przodkami. W miejskiej dżungli byłem pieprzonym jaskiniowcem, łowcą, który właśnie idzie za zwierzyną, rozpalony wizją nabicia jej na swoją dzidę. Szczęście, że umiałem nad sobą panować… względnie panować.
Nie mógłbym powiedzieć, że dzięki temu, jak się czułem, rozumiałem facetów, którzy tracą w takich sytuacjach samokontrolę, ale z całą pewnością mógłbym utożsamić się z bohaterami morskich legend, którzy widząc nimfy, byli w stanie bezmyślnie skoczyć w amoku do lodowatego oceanu.
Kiedy zbliżała się do ruchomych schodów, zwolniłem na tyle, żeby jeszcze raz zerknąć pod jej lekko powiewającą sukienkę. Udało się. Przez tę krótką chwilę wyobrażałem sobie, jak wsuwam tam mojego nabrzmiałego chuja i wśród tych wszystkich ludzi rżnę ją tak, jakbym chciał wyzionąć przy tym ducha.
- Dokąd zmierzasz piękna? Może zdradzisz mi gdzie mieszkasz albo pracujesz? Będę warował tam jak pies, wyczekując swojej okazji... - w mojej głowie jedna myśl poganiała d**gą.
Po krótkim spacerze przez rozgrzane Śródmieście, nieoczekiwanie weszła do Costy.
- Tak! Tam ją zaczepię. Oby tylko nikt już na nią nie czekał...
Bez zastanowienia wszedłem za nią do kawiarni. Udając, że zastanawiam się nad gatunkiem kawy, pozwoliłem, żeby zamówiła lodowe latte i zajęła miejsce przy wolnym stoliku w rogu.
- Szybko, zamawiaj cokolwiek i siadaj w pobliżu - pomyślałem.
Podszedłem do dziewczyny z obsługi kawiarni i nie zastanawiając się zbyt wiele, na jej pytanie "co podać?", pierdolnąłem „kawę". Gdy powstrzymywała śmiech, dodałem, że byle jaką.
Żebym nie wyszedł na doszczętnego desperata, zająłem miejsce przy sąsiednim stoliku. Gdy na mnie spojrzała ze zdziwionym wzrokiem, wiedziałem, że każda kolejna chwila będzie już jedynie oddalała mnie od jej poznania. Po krótkim zawieszeniu uśmiechnąłem się i wypuszczając wstrzymane na sekundę powietrze w płucach, podniosłem się z miejsca i udałem się w jej kierunku.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że zdążyłem wyobrazić sobie pozycję, w której mógłbym ją dosiadać, ale za cholerę nie to, w jaki sposób mam ostatecznie zainteresować ją rozmową.
- No tak... typowy samiec... prymityw, który na widok pięknej kobiety, zjada własny język...
Postanowiłem nie wymyślać, nie udawać, że tak naprawdę zastanawiam się, czym się zajmuje i interesuje. Z kilometra widać, że ślinię się na jej widok tak, że niewiele mi brak, żebym zaczął wyć, jak wygłodniały wilk pod jej stopami.
Gdy stanąłem przy niej, w końcu mogłem się do niej odezwać...
- Pewnie myślisz, że jestem jakimś stalkerem, albo coś w tym stylu?
- Trochę tak... ale wiedz, że mam gaz pieprzowy - roześmiała się swoim ślicznym głosem.
- Mogę się dosiąść?
Zastanawiałem się, czy nie powiedziałem z rozpędu "cię", ale na szczęście jej odpowiedź szybko mnie uspokoiła.
- Proszę... - kiwnęła lekko głową w stronę wolnego krzesła.
Przyglądałem się jej z bliska wciąż niedowierzając w to, jak na mnie działa. Czułem zapach jej perfum, ale chciałem odkryć jej naturalny aromat, który interesował mnie znacznie bardziej. Próbując się rozproszyć, przygryzłem język z postanowieniem, okiełznania rządzących mną właśnie emocji. Wiedziałem, że jeden niewłaściwy ruch, może mi ją nieodwracalnie odebrać. Musiałem więc zrobić wszystko, żeby nie wzięła mnie za idiotę.
- Prawdę mówiąc, najpierw chciałem porozmawiać z tobą w taki sposób, żebyś uznała, że jestem normalny. Jakoś cię zainteresować sobą. Taki był plan, ale nie potrafię go wykonać.
- Czemu? - zapytała z powagą, lekko unosząc jedną brew.
- Bo nie jestem w stanie w nic grać. Odkąd zobaczyłem cię w metrze, w mojej głowie gra festiwal emocji. Umiem nad sobą zapanować na tyle, żeby wyjść na względnie normalnego, ale nie umiem tego ukryć.
Zanim cokolwiek powiedziała, uprzejma pani z kawiarni, przyniosła jej mrożoną kawę, dodając przy tym, że za chwilę przyniesie też moją.
- Powiesz coś? - zapytałem, widząc, że swoimi słowami wprawiłem ją w lekkie zakłopotanie.
- Miło mi to słyszeć. Dziękuję... - Jej spojrzenie mówiło, że doskonale o tym wiedziała, ale najwyraźniej zaskoczyłem jej bezpośredniością.
W tym czasie kobieta z obsługi przyniosła moją kawę... Mogłem się domyślać, że jeśli ma poczucie humoru, zareaguje na moje zamówienie w taki sposób. Przede mną postawiła potężny dzban z jakimś fantazyjnym wynalazkiem. Z opadniętą szczęką, wbiłem swój wzrok w naczynie, pytając przy tym, co to takiego? Kelnerka z wyraźnym rozbawieniem odparła, że to specjalność ich lokalu, po czym wymówiła nazwę, której nawet wtedy nie umiałbym powtórzyć.
- Zamierzasz siedzieć tu do jutra? - zapytała roześmiana piękność, siedząca przede mną...
- Dla ciebie mógłbym tu zamieszkać...
- No tak... wolę jednak, żebyś postarał się być normalny...
Miała rację, ponosiło mnie i to była ostatnia chwila, żeby choć trochę się opanować.
- Dobrze, przepraszam. Zacznijmy od początku. Michał - wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
- Monika
- Bardzo miło mi cię poznać - w głębi siebie, chciałem jej powiedzieć, że nawet rozmowa z nią, jest dla mnie jak spełnienie marzeń.
Nie wiedziałem, czy podała mi prawdziwe imię. Jeśli byłoby inaczej, oznaczałoby to, że albo planuje zaraz mnie spławić, albo chce rozdzielić czas spędzony ze mną od prawdziwej codzienności. d**ga z opcji otwierała by przede mną wiele możliwości.
- Co więc chciałbyś mi zaproponować Michale?
Kurwa... zaoferowałem jej normalność, podczas gdy musiałem walczyć ze swoimi prymitywnymi popędami. Co by powiedziała, gdyby wiedziała, że patrząc na jej słodką buźkę, mam właśnie ochotę stanąć przed nią, rozpiąć spodnie, złapać ją za te lśniące włosy, odchylić jej głowę do tyłu i zerżnąć ją w te jędrne czerwone usta, wchodząc aż do gardła?
- Możemy lepiej się poznać, wyjść coś zjeść i napić się piwa... - walnąłem bez namysłu.
Rzuciłem chyba najbardziej oklepanym pomysłem, więc niemal na pewno byłem właśnie dla niej umysłową amebą, która nie jest w stanie zaoferować jej niczego ciekawego.
- Ehm... słuchaj...
- Przepraszam... pozwól mi coś jeszcze powiedzieć, zanim mi odpowiesz.
- No dobrze.
- Tak naprawdę nie przemyślałem tego, co mam ci powiedzieć. Bardzo chciałbym bliżej cię poznać i pokazać ci się z ciekawej strony, ale nie jestem w stanie zebrać przy tobie myśli. Umysł mi przy tobie szwankuje, a inaczej trudno mi będzie zrobić wrażenie. Nie mam też zaparkowanego za rogiem Lambo, którym odwiozę cię na lotnisko i zabiorę w podróż dookoła świata, żeby ci zaimponować.
- Myślisz, że w ten sposób byś mi zaimponował?
- Nie... trochę głupio gadam, ale kiedy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Jesteś jak księżniczka, z zupełnie innego świata, a ja niezależnie co przy tobie zrobię, zawsze wyjdę na frajera.
- Może tak być, ale na pewno nie dlatego, że nie dasz mi złotych gór. Wyglądasz na fajnego faceta i jeśli mamy jakoś się dogadać, to tylko jeśli będziesz sobą.
Jej słowa zdecydowanie poprawiły mi nastrój. Nie przekreślała mnie. Zastanawiałem się ilu takich jak ja poległo na tym etapie. Kobieta jej pokroju musiała przerabiać najróżniejsze teksty i sztuczki innych napaleńców. Gra w otwarte karty wydawała się więc dobrą drogą.
Czując odrobinę swobody, z coraz większą łatwością zabawiałem ją rozmową.
- Dobra, to tak naprawdę jestem stalkerem - udałem powagę.
- A ja naprawdę mam gaz pieprzowy - oboje roześmialiśmy się w głos.
Wizja możliwego przerwania naszego spotkania, wystarczająco ostudziła moje emocje. Mogłem chociaż trochę być sobą, co przynosiło ciekawe efekty. Popijaliśmy nasze kawy, rozmawiając o jakiś kompletnych głupotach. Tak naprawdę udało mi się dowiedzieć, że ma dwadzieścia cztery lata, jest z Radomia, lubi fitness i bieganie. Kiedy dochodziło do poważniejszych tematów, Monika robiła się tajemnicza. Gdy powtórzyło się to któryś raz z kolei, uwierzyłem, że tak naprawdę nie chce, żebym poznawał ją prywatnie. Wyraźnie ze mną flirtując, rozpalała tym samym moją nadzieję na to, że jest zwyczajnie zainteresowana przygodą.
W którymś momencie, obawiając się, że gdy za chwilę się rozejdziemy, poda mi fałszywy numer i nigdy więcej jej nie zobaczę, postanowiłem odkryć karty.
- Posłuchaj Moniko... mówisz, że wyglądam na fajnego kolesia?
- No tak.
- Częściowo masz rację. Mają mnie za takiego, bo mam fajne i poukładane życie, ale tak naprawdę zbrzydło mi ono dawno temu. To, co sprawiło, że za tobą tu przyszedłem, wcale nie jest fajne. Możesz nazwać to perwersją, zboczeniem, wariactwem, ale na pewno nie powszechnie rozumianym fajnym zachowaniem.
Przyglądała mi się z poważną miną. Nie wiedziałem, czy uda mi się ją zaintrygować, czy zaraz dostanę w pysk, ale chciałem, żeby o tym wszystkim wiedziała. Nie chciałem przecież być z nią na stałe, mieć dzieci, ogródek i dwa owczarki. Wyszedłem z tego pociągu, bo w głębi ducha pragnąłem ostro się z nią pieprzyć.
Wsunąłem rękę pod stolik i gładząc jej udo, kontynuowałem przemowę...
- Odkąd cię zobaczyłem, nie pragnąłem niczego bardziej niż zbliżyć się do ciebie, jak tylko się da. Nie planowałem wyjść za tobą z metra, nie planowałem wejść do tej kawiarni, ale mógłbym iść za tobą do utraty sił, bo wywołujesz we mnie uczucie, jakie poznałem zaledwie kilka razy w życiu...
Dotykając jej, czułem jak mój penis pulsująco zwiększa swoją objętość. Moment, w którym przerwałem zdanie, był tym, w którym poczułem, jak jego główka wysuwa się spod skóry. Brak oporu z jej strony i lekko rozchylone usta sprawiały, że omal się przy tym nie spuściłem się ze szczęścia.
- Jakie uczucie?
- Jakby miało nie być jutra. Jakby było coś silniejszego niż wieczny porządek, odpowiedzialność i myślenie o przyszłości. Jakby istniało tylko tu i teraz.
- Ładnie mówisz... – odparła z szerokim uśmiechem
Wizja realizacji mojego planu, niemal doprowadzała mnie do obłędu, jednak widząc, że spogląda na nas jakaś parka z sąsiedniego stolika, zsunąłem rękę z jej nogi. Chyba dobrze się stało, bo miałem ochotę, patrząc w te jej wielkie oczy, za chwilę wsunąć ją głębiej, lekko musnąć jej cipkę przez bieliznę, cieszyć się każdym dotykiem jej rozgrzanego ciała uważnie obserwując jej ekspresje na anielskiej twarzy. Tak... zdecydowanie lepiej, że ktoś to przerwał, bo mógłbym odpłynąć, zapomnieć, gdzie jesteśmy i posunąć się krok dalej.
- Skończyłam kawę, ale widzę, że u ciebie jeszcze pół dzbana? – wciąż uśmiechnięta zmieniła temat.
- Przestań, wyjdźmy stąd.
Miałem ochotę rżnąć ją jak dzikus, w byle szatni jednego z pobliskich sklepów z ubraniami, ale nie taki miałem plan. Miałem wrażenie, że przeżyłem trzydzieści lat swojego życia, żeby ją spotkać i kiedy w końcu udała się ta sztuka, nie mogłem zwieńczyć jej szybkim seksem w byle ciasnej klicie.
- A dokąd?
- Gdzieś, gdzie nikt już nam nie przeszkodzi – chwyciłem jej dłoń, wstając od stolika.
Gdy wyszliśmy z kawiarni, pewnym krokiem prowadziłem w kierunku pierwszego hotelu, jaki wpadł mi w oczy. Gość w recepcji, najwyraźniej nie takie rzeczy przerabiał, bo widząc nasz pośpiech i radosne miny, zabukował nas dosłownie w kilka chwil, spisując jedynie dane z mojego dowodu, dodając przy tym, że resztę formalności dopełnimy, jak znajdziemy chwilę.
Wsiedliśmy do windy, w której rzuciłem się na nią jak drapieżnik. W trakcie namiętnego pocałunku jedną ręką zacząłem pieścić jej pierś, a d**gą wsunąłem pod sukienkę, muskając skryte pod nią jędrne i gładkie pośladki. Kiedy dojechaliśmy na nasze piętro, nie chciałem tego przerywać. Wiedząc, że nie możemy zostać w windzie, w końcu przestałem ją całować, po czym odruchowo z całych sił ścisnąłem jej tyłek, patrząc na rysujący się na jej twarzy grymas przyjemności.
- Co to było? - nieśmiało wyszeptała.
- Ogień, jaki we mnie rozpalasz.
Jej mina wskazywała na to, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwała. Chciała, żeby ten raz był ostry, brudny i niegrzeczny. Po moich słowach żwawo chwyciła za mój pasek i niemal jak psa zaprowadziła pod drzwi naszego pokoju. Po ich otwarciu znaleźliśmy się w nieznanej nam wcześniej, wręcz narkotycznej ekstazie.
Przycisnąłem ją do ściany i liżąc jej szyję, zacząłem rozpinać zamek w jej sukience. Kiedy się z niej zsuwała, kutas omal nie rozerwał mi spodni. Była nieziemska, absolutnie z innej planety. Chciałem skonać wewnątrz niej, bo nic lepszego nie miało prawa mnie już spotkać.
- Takie dziewczyny nie istnieją, to się nie zdarza... - myślałem.
Czekała na mój ruch, więc zbliżyłem się do niej i ponownie chwytając jej soczyście jędrną dupcię, uniosłem ją nad ziemię, w taki sposób, aby oplotła mnie nogami w biodrach. To był pierwszy moment, gdy rozejrzałem się po pokoju. Byłem w takim amoku, że do tamtej pory nie umiałbym powiedzieć niczego o tym miejscu. Lokalizując łóżko, podszedłem na jego skraj i wręcz rzuciłem ją na materac. Patrząc na jej seksowne ciało, ściągałem już z siebie kolejne ubrania, rozrzucając je po całym pokoju.
Monia uważnie śledziła każdy mój ruch. Kiedy byłem już niemal nagi, a ona zobaczyła mocno naprężone bokserki, jedynie przygryzła wargę i łapiąc mnie za rękę, wciągnęła mnie do łóżka.
Leżąc na niej, kawałek po kawałku, odkrywałem jej obłędne ciało. Chciałem zasmakować każdej kropli potu, jaką wytworzyło. Lizałem i pieściłem je skrawek po skrawku, wyczuwając, który z nich powoduje jej drżenie. Rozpiąłem jej stanik i zachwyciłem się widokiem piersi, które wyobrażałem sobie, odkąd zobaczyłem ją zmierzającą do pociągu. Doskonale pasowały do reszty ciała, nie za duże, nie za małe, niesterczące i nieobwisłe... były... idealne, perfekcyjne, jak z resztą cała ona.
Zwilżałem językiem jej twardniejące sutki, kiedy mocno drapiąc mnie po plecach, zsuwała rękę, aż zaczepiła palcami moją bieliznę, tym samym powoli ściągając ją w dół. Czując to, podniosłem się na kolana, żeby ułatwić jej nieco zadanie.
Wyczekując jej ruchu, nie mogłem się doczekać, aż w końcu uwolni mojego naprężonego do bólu chuja. Wraz ze ściganym materiałem, stopniowo odkrywała go od podstawy w dół. Monika chcąc chyba przedłużyć tę chwilę, wyjątkowo wolno obniżała rękę, tym samym coraz głębiej wbijając swoje ostre pazury w moją skórę.
Czułem ogromne ciśnienie, miałem ochotę to przyspieszyć, ale pamiętałem, co obiecywałem sobie kilkadziesiąt minut wcześniej - miało być tak, jak tylko zachce ten anioł. Mogłem jedynie sprawdzać granicę jej pragnień i oddawać inicjatywę, kiedy tylko będzie miała ochotę ją przejąć. Chciałem być tam dla niej, ekscytując się jej doznaniami, równie mocno, jak swoimi.
W końcu wyzwoliła moją męskość z ciasnego zamknięcia. Penis energicznie wyskoczył spod ściąganej bielizny i prężył się przed nią, niczym żołnierz na baczność, na chwilę przed pójściem na plac boju. Uważnie patrzyłem przy tym na wyraz jej twarzy, która nie skrywała zadowolenia. Wiedziałem, że jej się podoba, był taki, jak chciała. Mogła być już spokojna o to, co wydarzy się za chwilę.
Pewnym chwytem złapała go, po czym z ciekawością kilkakrotnie zsunęła skórę w obie strony. Tuż po tym zatrzymała się na chwilę, dając mi do zrozumienia, że pora mój ruch. Popchnąłem ją na łóżko, żeby swobodnie ściągnąć z niej ostatni ciuch... te same majteczki, które przyprowadziły mnie aż w to miejsce.
Chociaż chciałem zrobić to jak najszybciej, nie umiałem pominąć przy tym możliwości nacieszenia się jej cudownymi nóżkami. Uklęknąłem między nimi i chwilę gładziłem, przesuwając moje dłonie coraz wyżej, zmieniając przy tym kierunek od zewnątrz do wewnątrz.
Albo byłem w raju, albo kompletnie oszalałem. Zacząłem je masować, lizać i obcałowywać, najpierw łydki i uda, a później stopy i ich palce. Kiedy spostrzegła, jak ogromną przyjemność mi to sprawia, wysunęła z moich dłoni jedną z nich i zaczęła nią delikatnie gładzić moje gładko ogolone jaja. Chwilę później wysunęła też d**gą nóżkę, po czym już obiema, objęła mojego sterczącego fiuta.
Niewiele myśląc, chwyciłem je tak, żeby mocno go ściskały i zacząłem energicznymi ruchami wsuwać go i wysuwać między nie. Chociaż było to zajebiście przyjemne, pamiętałem, że nie tego wyczekuje moja bogini. Dlatego przerwałem po chwili i lekko ją łaskocząc po udach, chwyciłem w końcu za jej seksowne majteczki i zsunąłem w swoją stronę.
Widok jej cipki był wisienką na tym przepysznym torcie. Chciałem przyssać się do niej jak wampir, wydobyć z niej wszystko, co się dało. Była moim deserem i chociaż szalenie rozpalała mój głód, zasługiwała na długie i maksymalnie przyjemne delektowanie się każdą nutą smaku.
Monia oparła swoje zgrabne nogi na moich ramionach, a ja z przejęciem wsunąłem między nie swoją głowę. Liżąc ją, zacząłem od zewnętrznej strony warg, podczas gdy ona włożyła swoją dłoń w moje włosy. Badałem językiem każdy maleńki zakamarek, w który udało mi się go wsunąć, a jej zaciskająca się na mnie ręką, przeprowadzała mnie przez czułość jej doznań. Z każdym ruchem zbliżałem się do środka, a im bliżej byłem, tym wyraźniej odczuwałem pracę jej mięśni i nierówny oddech.
W końcu usłyszałem bajecznie piękny dźwięk jej pojękiwania, był to sygnał do tego, żeby zająć się najważniejszym. Musnąłem kilka razy jej nabrzmiałą łechtaczkę, po czym znalazłem się wewnątrz szparki. Jej zaciskające się na moich plecach dłonie i coraz głośniejsze jęki, utwierdzały mnie w tym, że robi się jej naprawdę dobrze. Po chwili wróciłem do łechtaczki. Okrężnie masowałem ją językiem, po czym zacząłem ssać. W tym samym czasie gładko włożyłem w nią dwa palce, którymi ocierałem ją od środka. Dopiero wtedy przekonałem się, jak była wilgotna. Po kilku minutach uznałem, że to już czas.
Wyprostowałem się i nie zdejmując jej nóg z moich ramion, chwyciłem swojego twardego jak beton kutasa i zacząłem masować nim jej przepyszną cipkę. Po kilkunastu sekundach gładko wślizgnąłem jego główkę wewnątrz niej. Poczułem niebywale przyjemne ciepło. Zajrzałem w jej głębokie oczy, kiedy wchodziłem coraz głębiej. Czułem się rewelacyjnie, była tak przytulna, rozgrzana, czułem ją tak wyraźnie, jakbyśmy pasowali do siebie co do milimetra.
Każdy kolejny ruch, dawał mi coraz więcej przyjemności, przez co z każdym razem byłem coraz szybszy. Moje mocno tłukące serce, wyznaczało mi tempo, a wzrok podziwiał przy tym jej falujące piersi i niepowtarzalny wyraz twarzy. Kiedy zajęczała na cały głos, przycisnęła sobie poduszkę do ust, jakby się tego wstydziła. Bez zastanowienia mocno chwyciłem jej ręce i docisnąłem do łóżka po obu stronach jej głowy, żeby jej na to nie pozwolić. Chciałem słuchać tej pięknej melodii tak głośno, jak tylko się dało.
W którymś momencie wyszeptała „czas na mnie". Od razu zrozumiałem, że chce przejąć inicjatywę. Wciąż trzymając jej dłonie, położyłem się na plecach, tym samym unosząc ją na siebie bez wychodzenia z jej cipki.
Kiedy wiła się na mnie jak zwinna kocica, miałem możliwość, przekonać się jak wiele potrafi. Szybkość i sprawność jej ruchów była zawrotna, ujeżdżała mnie jak na rodeo. Raz wyprostowana, a raz zgięta, pracowała biodrami zarówno w górę i w dół, jak i do przodu i w tył. W przypływie emocji dałem jej silnego klapsa na tyłek. Zastanawiając się, czy nie przesadziłem, usłyszałem „o... tak!". Nie zastanawiając się zbytnio, strzeliłem ją w d**gi, tym bardziej znacznie mocniej. Podobało się jej na tyle, że sprawnie obróciła się na mnie, wypinając do mnie swoją cudną, już wyraźnie zaczerwienioną dupcię. Chciała w ten sposób chyba ułatwić mi zadanie, ale wzbudziła moje zainteresowanie czymś innym.
Tuż przed moimi oczami była dziurka, która aż prosiła o zadbanie. Wiedząc, że nie wszyscy to lubią, zacząłem ją najpierw masować. Kiedy i tym razem nie czułem oporów, krótko później penetrowałem jej odbyt swoim kciukiem. Najpierw wsunąłem sam czubek i delikatnie nacierałem od środka, a gdy czułem i słyszałem, że sprawia jej to dużą przyjemność, wkładałem go coraz głębiej, aż wszedł cały. Niesamowite jak wyraźnie mogłem odczuwać tam własnego chuja, który w tym czasie ciężko pracował w sąsiedniej dziurce.
Kiedy robiło się już bardzo głośno, postanowiłem po raz kolejny przejąć kontrolę. Zdjąłem ją z siebie i odwróconą, tak jak była, położyłem twarzą do poduszki. W tym czasie uniosła biodra i ponownie włożyłem w nią już stęsknionego chuja. Tempo, w jakim ją ruchałem, było już bardzo szybkie. Widząc, że zbliża się do końca, waliłem ją tak ostro, żeby zbliżyć się do wytrysku, ale jak na złość do tego było jeszcze daleko. W efekcie było jeszcze mocniej i jeszcze szybciej.
Nagle jej jęk zamienił się w krzyk, jej płytki oddech zawieszał się, a mięśnie się ściskały. Czułem ścisk swoim chuju i zobaczyłem, jak zaciska pięści na poduszce. Chwila zawieszenia, cisza przed burzą i… tak! Potężny, bardzo silny i bardzo głośny orgazm. Czułem, jak jej wilgoć obejmuje mnie włącznie z jajami. Ledwo mogła złapać oddech. Mimo że było mi wciąż do niego daleko, cieszyłem się, że mogłem tak ją uszczęśliwić.
Monika przesunęła się do przodu, wyciągając z siebie mojego wciąż nienasyconego chuja.
Zmęczona i kompletnie zdyszana, odwróciła się na plecy, po czym przyciągnęła mnie do siebie. Szukając chyba chwili odpoczynku, złączyliśmy swoje spocone ciała i zaczęliśmy namiętnie się całować. W którymś momencie sprawdziła twardość mojego penisa, waląc go przy tym subtelnymi ruchami. Po chwili kazała mi uklęknąć przed nią tak, jak na początku naszej zabawy. Posłusznie wykonałem polecenie swojej pani, która zbliżyła swoje usta do mojej pały i zaczęła ją ssać, jak miała wydobyć z niego spermę siłą. Podgryzała, pieściła go językiem, aż wsunęła go w gardło...
- Boże, jesteś niesamowita! - krzyknąłem osiągając szczyt podniecenia.
Była w tym taka pewna i szybka, obciągała go perfekcyjnie. Moja ekscytacja sięgała zenitu. Czułem, że się zbliżam do końca. Tuż przed nim wyszedłem z jej ust, chwyciła go raz jeszcze i szybko trzepała tuż przed swoim anielskim dzióbkiem.
- Tak, to już zaraz... już prawie... - powtarzałem w myślach.
Zacząłem stękać, kiedy Monia wyciągnęła swój języczek i lekko musnęła nim okolice cewki. Tyle wystarczyło, to był zapalnik, który wywołał eksplozję. Zacisnęły się wszystkie moje mięśnie, przestałem oddychać, a czas jakby na moment się zatrzymał… odkryłem nowy, lepszy świat… Mój nabrzmiały fjut zamienił się w prawdziwą pompę. Tryskająca na nią sperma, szybko zaścielała jej słodką buźkę, a ja przeżywałem jeden z najwspanialszych momentów mojego życia. Nie byłem w stanie stwierdzić, kiedy ostatnio i czy w ogóle miałem równie intensywny wytrysk.
Kiedy odzyskiwałem oddech, spojrzałem na nią, gdy wyglądała dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach. Spełniło się moje marzenie.
Po wszystkim padliśmy, wycieńczeni, zmęczeni, ale szczęśliwi. Ten zwykły, niepozorny dzień, zamieniliśmy w przygodę, którą będziemy wspominać do końca życia.
Trochę pocieszała mnie podróż metrem. Wiedząc, w ten sposób na chwilę uchronię się od upału, na samą myśl robiło mi się przyjemnie. Czym prędzej pospieszyłem do tunelu stacji Służew i już na schodach poczułem przyjemny chłód na swojej nagrzanej skórze. Wszedłem do wagonu, w którym było zaskakująco dużo wolnych miejsc. Wystarczyła krótka chwila, żebym się odprężył.
Po przejechaniu dwóch stacji, za oknem zobaczyłem dziewczynę. Miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Ubrana w zwiewną bordową sukienkę, odkrywającą pół niesamowicie zgrabnych ud, zmierzała wprost do wejścia obok mnie. Od razu w mojej głowie zaczęły tlić się związane z nią myśli...
- Chodź tu ślicznotko, wnieś trochę swojego piękna w ten nijaki dzień.
Każdy kolejny krok, który zbliżał ją do mnie, rozpalał we mnie nadzieję, że właśnie tak się stanie. Pomyślałem, że zachowuję się jak gówniarz. Mam już prawie trzydziestkę na karku, a jaram się, jakbym pierwszy raz zobaczył atrakcyjną kobietę. Miałem ochotę odwrócić wzrok i tak, jak większość jadących ze mną pasażerów, z niejasnych przyczyn czytać w kółko te same nieistotne fakty, wyświetlane na monitorze informacyjnym nad głową. Nie potrafiłem jednak oderwać wzroku od tej pięknej istoty, która właśnie spełniała moje skryte życzenie i wchodziła do mojego wagonu. Szybko upewniłem się, że nikt nie zajął jeszcze miejsca na wprost mnie i liczyłem, że usiądzie właśnie na nim.
- Usiądź tu, posadź swoją zgrabną dupcię tuż przede mną... - siłą woli wręcz próbowałem prowadzić ją dokładnie tam, gdzie będę mógł na nią zerkać i fantazjować o tym, co bym z nią wyprawiał.
Stało się. Usiadła na wprost mnie, a ja, żeby nie wyjść na kompletnego napaleńca, skierowałem na chwilę wzrok na ziemię. Kiedy pociąg ruszył, dyskretnie spojrzałem na jej nogi.
- Ile bym dał, żeby się nimi opleść... Wschód i zachód moich snów...
Powoli zmierzałem wzrokiem od jej stóp, przez łydki, uda, talię, piersi, aż po usta i oczy. Już wiedziałem, że moja reakcja nie była niczym dziwnym. To nie była jakaś tam laska. Spośród dziesiątek mijanych codziennie atrakcyjnych kobiet, ta była absolutnie niezwykła, zjawiskowa... jakby rozświetlała swoim blaskiem, cały ten ponury tłum wokół siebie. Jedna z tych nielicznych, których sama twarz działa na facetów bardziej, niż nagie tłumy innych.
Szczupła sylwetka i zgrabne długie nogi, jedynie uzupełniały jej wdzięk, którego głównym źródłem była wyjątkowo urocza twarz. Proste blond włosy, lekko opadające na gładką młodziutką cerę, lekko zadarty nosek, duże niebieskie oczy i jędrne usta. Te cudne, delikatne rysy niewinnej buźki kontrastowały z jej makijażem. Różowa szminka i wyraźnie podkreślone brwi i rzęsy, sprawiały, że wyglądała jak gwiazda... chodzące marzenie, absolutna piękność.
Nie wiem, czy inni też tak ją postrzegali, ale każda z jej cech sprawiała, że dla mnie była ideałem. Miała dokładnie ten typ urody, który - odkąd pamiętam - powodował szybsze bicie mojego serca, była jakby wręcz wyjęta z moich najbardziej intymnych snów. Miała w sobie wszystko, czego mogłem zapragnąć, może poza jednym... moim właśnie rozprężającym się na jej widok kutasem.
Kiedy tak siedziała spoglądając w swój telefon, myślałem o tym, co mógłbym z nią robić. Mógłbym spuszczać się na nią każdego dnia, mógłbym penetrować ją w każdym możliwym miejscu, rozpychać każdą dziurkę i każde zgięcie jej cudnego ciała, mógłbym pieścić ją dniami i nocami, tak, żeby odkryła przy mnie zupełnie nowe granice przyjemności. Wydobyłbym z niej najskrytsze pragnienia i zaspokajałbym jedno po d**gim, jakbym chciał odwdzięczyć się za każdą chwilę, w której mógłbym rozkoszować się jej boskością.
Moje zbereźne myśli przerwało jej spojrzenie. Oderwała wzrok od telefonu i spojrzała wprost na mnie, zupełnie jakby poczuła na sobie mój napalony wzrok. Byłem speszony, tak jak gdyby właśnie usłyszała te wszystkie moje fantazje na swój temat. Zwykle rzuciłbym pół-uśmiechem i uciekł spojrzeniem, udając, że jestem zamyślony i właśnie dlatego gapiłem się w jej stronę. Tym razem było inaczej. Jej głębokie jak ocean oczy, dosłownie przeszyły moją duszę. Czułem, jakby wbijała mnie w fotel, jakbym był kompletnie bezbronny wobec jej wzroku. Nie byłem w stanie zrobić niczego innego niż dalej wpatrywać się na jej zainteresowaną minę.
- Moja super bohaterka, z super mocami, patrzy na człowieka i powoduje szaleństwo hormonów.
Nie chciałem stracić nawet grama uczucia, jakie we mnie wywoływała. Chciałem więcej... więcej bliskości, której namiastką była ta krótka wymiana spojrzeń. Chociaż trwało to zaledwie kilka sekund, w tym czasie przechodziło mi przez myśl więcej niż nieraz przez kilka dni.
W efekcie bezwarunkowo uśmiechnąłem się w jej stronę, co wyraźnie ją rozbawiło. Szczerze mówiąc, nie myślałem o tym, czy śmieje się do mnie, czy ze mnie. Wyraz jej twarzy, jaki wywołałem, był dla mnie jak dar natury, który mam zaszczyt podziwiać.
Krótko po tym wróciła do przeglądania swojego telefonu, a mnie rozpalała myśl o tym, że jest świadoma tego, że rozbieram ją wzrokiem. Zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób mógłbym zainteresować ją rozmową. Elegancki i seksowny ubiór sugerował, jakby wracała z rozmowy kwalifikacyjnej, albo jakiegoś egzaminu.
- Może spróbowałbym jakoś zagadać o tym?
Był to czas letnich sesji, więc mógł to być dobry trop. Wyobrażając sobie ten egzamin, współczułem profesorowi, który zamiast zadawać jej pytania, musiał pewnie dojeżdżać krzesłem do biurka, żeby nie zauważyła jego sterczącej pały. Mojej w sumie też niewiele brakło do tego, żebym musiał za chwilę jechać do samych Młocin, żeby opadła.
- Ogarnij się, zaraz zrobisz z siebie idiotę. Wracasz z pracy, wokół tłum ludzi. To tylko piękna dziewczyna... - kolejny raz ściąłem ją wzrokiem od góry do dołu - ...cholernie piękna... no kurwa mać! - pomyślałem wraz z kolejnym uniesieniem fiuta.
Kiedy zastanawiałem się w jaki sposób mam się rozproszyć, los zabawił się ze mną jak z bezbronnym dzieckiem. Kobieta moich marzeń siedząc na wprost mnie, zdecydowała się przełożyć nogę na nogę, uchylając przy tym skrawek swojej koronkowej bielizny.
- Eden! Tam jest raj, tam jest dom, moje gniazdo, w którym mógłbym lądować po każdej długiej wyprawie. Chciałbym zsunąć te czarne majteczki, nasiąknięte jej anielskim zapachem, wąchać je i lizać każdy ślad, jaki pozostawiła na nich w ten upalny dzień...
Kilka sekund po tym, lekko podniosła spojrzenie, upewniając się, że wciąż się na nią gapię, jakby domyślając się, że właśnie zajrzałem jej pod sukienkę.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę. Pociąg zatrzymał się na stacji Świętokrzyska, a moja Bogini spojrzała na mnie raz jeszcze. Niestety miała być to nasza ostatnia wymiana, bo tuż po tym wstała z krzesła i zmierzała w stronę wyjścia.
Mógłbym utrwalić jej widok, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi, uważnie śledząc jej zgrabne ruchy, po czym przy następnej możliwej okazji odwiedzić byle kibel, w którym oparty o ścianę zwaliłbym sobie konia, wspominając ten cudny widok.
To nie mogło się tak skończyć, chciałem powstrzymać nieuniknione rozejście naszych dróg i nawet jeśli miałbym jedynie przejść za nią krótki kawałek, wiedziałem, że pragnę patrzeć na nią choćby jeszcze przez chwilę.
- To nie moja stacja, ale nie potrafię jechać dalej. Nie potrafię tak zwyczajnie porzucić marzeń, a ona skrywa w sobie każde z nich - pomyślałem.
Z tą myślą wstałem z krzesła i udałem się za nią. Idąc długimi korytarzami, czułem się jak jakiś prześladowca. Przecież gdyby wtedy widziała mnie w odbiciu jednej z mijanych szyb, pomyślałaby pewnie, że jestem zboczeńcem, który się na nią zaraz rzuci. W sumie takie obawy byłyby trochę uzasadnione, bo w tamtej chwili czułem się jak zdegenerowany zbok. Wyzwalała go ze mnie każdym swoim oddechem. Jej niespotykana kobiecość, te kilka spojrzeń, sensualne ruchy ciała i fantastyczny ubiór, obudziły we mnie te same instynkty, które rządziły moimi pierwotnymi przodkami. W miejskiej dżungli byłem pieprzonym jaskiniowcem, łowcą, który właśnie idzie za zwierzyną, rozpalony wizją nabicia jej na swoją dzidę. Szczęście, że umiałem nad sobą panować… względnie panować.
Nie mógłbym powiedzieć, że dzięki temu, jak się czułem, rozumiałem facetów, którzy tracą w takich sytuacjach samokontrolę, ale z całą pewnością mógłbym utożsamić się z bohaterami morskich legend, którzy widząc nimfy, byli w stanie bezmyślnie skoczyć w amoku do lodowatego oceanu.
Kiedy zbliżała się do ruchomych schodów, zwolniłem na tyle, żeby jeszcze raz zerknąć pod jej lekko powiewającą sukienkę. Udało się. Przez tę krótką chwilę wyobrażałem sobie, jak wsuwam tam mojego nabrzmiałego chuja i wśród tych wszystkich ludzi rżnę ją tak, jakbym chciał wyzionąć przy tym ducha.
- Dokąd zmierzasz piękna? Może zdradzisz mi gdzie mieszkasz albo pracujesz? Będę warował tam jak pies, wyczekując swojej okazji... - w mojej głowie jedna myśl poganiała d**gą.
Po krótkim spacerze przez rozgrzane Śródmieście, nieoczekiwanie weszła do Costy.
- Tak! Tam ją zaczepię. Oby tylko nikt już na nią nie czekał...
Bez zastanowienia wszedłem za nią do kawiarni. Udając, że zastanawiam się nad gatunkiem kawy, pozwoliłem, żeby zamówiła lodowe latte i zajęła miejsce przy wolnym stoliku w rogu.
- Szybko, zamawiaj cokolwiek i siadaj w pobliżu - pomyślałem.
Podszedłem do dziewczyny z obsługi kawiarni i nie zastanawiając się zbyt wiele, na jej pytanie "co podać?", pierdolnąłem „kawę". Gdy powstrzymywała śmiech, dodałem, że byle jaką.
Żebym nie wyszedł na doszczętnego desperata, zająłem miejsce przy sąsiednim stoliku. Gdy na mnie spojrzała ze zdziwionym wzrokiem, wiedziałem, że każda kolejna chwila będzie już jedynie oddalała mnie od jej poznania. Po krótkim zawieszeniu uśmiechnąłem się i wypuszczając wstrzymane na sekundę powietrze w płucach, podniosłem się z miejsca i udałem się w jej kierunku.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że zdążyłem wyobrazić sobie pozycję, w której mógłbym ją dosiadać, ale za cholerę nie to, w jaki sposób mam ostatecznie zainteresować ją rozmową.
- No tak... typowy samiec... prymityw, który na widok pięknej kobiety, zjada własny język...
Postanowiłem nie wymyślać, nie udawać, że tak naprawdę zastanawiam się, czym się zajmuje i interesuje. Z kilometra widać, że ślinię się na jej widok tak, że niewiele mi brak, żebym zaczął wyć, jak wygłodniały wilk pod jej stopami.
Gdy stanąłem przy niej, w końcu mogłem się do niej odezwać...
- Pewnie myślisz, że jestem jakimś stalkerem, albo coś w tym stylu?
- Trochę tak... ale wiedz, że mam gaz pieprzowy - roześmiała się swoim ślicznym głosem.
- Mogę się dosiąść?
Zastanawiałem się, czy nie powiedziałem z rozpędu "cię", ale na szczęście jej odpowiedź szybko mnie uspokoiła.
- Proszę... - kiwnęła lekko głową w stronę wolnego krzesła.
Przyglądałem się jej z bliska wciąż niedowierzając w to, jak na mnie działa. Czułem zapach jej perfum, ale chciałem odkryć jej naturalny aromat, który interesował mnie znacznie bardziej. Próbując się rozproszyć, przygryzłem język z postanowieniem, okiełznania rządzących mną właśnie emocji. Wiedziałem, że jeden niewłaściwy ruch, może mi ją nieodwracalnie odebrać. Musiałem więc zrobić wszystko, żeby nie wzięła mnie za idiotę.
- Prawdę mówiąc, najpierw chciałem porozmawiać z tobą w taki sposób, żebyś uznała, że jestem normalny. Jakoś cię zainteresować sobą. Taki był plan, ale nie potrafię go wykonać.
- Czemu? - zapytała z powagą, lekko unosząc jedną brew.
- Bo nie jestem w stanie w nic grać. Odkąd zobaczyłem cię w metrze, w mojej głowie gra festiwal emocji. Umiem nad sobą zapanować na tyle, żeby wyjść na względnie normalnego, ale nie umiem tego ukryć.
Zanim cokolwiek powiedziała, uprzejma pani z kawiarni, przyniosła jej mrożoną kawę, dodając przy tym, że za chwilę przyniesie też moją.
- Powiesz coś? - zapytałem, widząc, że swoimi słowami wprawiłem ją w lekkie zakłopotanie.
- Miło mi to słyszeć. Dziękuję... - Jej spojrzenie mówiło, że doskonale o tym wiedziała, ale najwyraźniej zaskoczyłem jej bezpośredniością.
W tym czasie kobieta z obsługi przyniosła moją kawę... Mogłem się domyślać, że jeśli ma poczucie humoru, zareaguje na moje zamówienie w taki sposób. Przede mną postawiła potężny dzban z jakimś fantazyjnym wynalazkiem. Z opadniętą szczęką, wbiłem swój wzrok w naczynie, pytając przy tym, co to takiego? Kelnerka z wyraźnym rozbawieniem odparła, że to specjalność ich lokalu, po czym wymówiła nazwę, której nawet wtedy nie umiałbym powtórzyć.
- Zamierzasz siedzieć tu do jutra? - zapytała roześmiana piękność, siedząca przede mną...
- Dla ciebie mógłbym tu zamieszkać...
- No tak... wolę jednak, żebyś postarał się być normalny...
Miała rację, ponosiło mnie i to była ostatnia chwila, żeby choć trochę się opanować.
- Dobrze, przepraszam. Zacznijmy od początku. Michał - wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
- Monika
- Bardzo miło mi cię poznać - w głębi siebie, chciałem jej powiedzieć, że nawet rozmowa z nią, jest dla mnie jak spełnienie marzeń.
Nie wiedziałem, czy podała mi prawdziwe imię. Jeśli byłoby inaczej, oznaczałoby to, że albo planuje zaraz mnie spławić, albo chce rozdzielić czas spędzony ze mną od prawdziwej codzienności. d**ga z opcji otwierała by przede mną wiele możliwości.
- Co więc chciałbyś mi zaproponować Michale?
Kurwa... zaoferowałem jej normalność, podczas gdy musiałem walczyć ze swoimi prymitywnymi popędami. Co by powiedziała, gdyby wiedziała, że patrząc na jej słodką buźkę, mam właśnie ochotę stanąć przed nią, rozpiąć spodnie, złapać ją za te lśniące włosy, odchylić jej głowę do tyłu i zerżnąć ją w te jędrne czerwone usta, wchodząc aż do gardła?
- Możemy lepiej się poznać, wyjść coś zjeść i napić się piwa... - walnąłem bez namysłu.
Rzuciłem chyba najbardziej oklepanym pomysłem, więc niemal na pewno byłem właśnie dla niej umysłową amebą, która nie jest w stanie zaoferować jej niczego ciekawego.
- Ehm... słuchaj...
- Przepraszam... pozwól mi coś jeszcze powiedzieć, zanim mi odpowiesz.
- No dobrze.
- Tak naprawdę nie przemyślałem tego, co mam ci powiedzieć. Bardzo chciałbym bliżej cię poznać i pokazać ci się z ciekawej strony, ale nie jestem w stanie zebrać przy tobie myśli. Umysł mi przy tobie szwankuje, a inaczej trudno mi będzie zrobić wrażenie. Nie mam też zaparkowanego za rogiem Lambo, którym odwiozę cię na lotnisko i zabiorę w podróż dookoła świata, żeby ci zaimponować.
- Myślisz, że w ten sposób byś mi zaimponował?
- Nie... trochę głupio gadam, ale kiedy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Jesteś jak księżniczka, z zupełnie innego świata, a ja niezależnie co przy tobie zrobię, zawsze wyjdę na frajera.
- Może tak być, ale na pewno nie dlatego, że nie dasz mi złotych gór. Wyglądasz na fajnego faceta i jeśli mamy jakoś się dogadać, to tylko jeśli będziesz sobą.
Jej słowa zdecydowanie poprawiły mi nastrój. Nie przekreślała mnie. Zastanawiałem się ilu takich jak ja poległo na tym etapie. Kobieta jej pokroju musiała przerabiać najróżniejsze teksty i sztuczki innych napaleńców. Gra w otwarte karty wydawała się więc dobrą drogą.
Czując odrobinę swobody, z coraz większą łatwością zabawiałem ją rozmową.
- Dobra, to tak naprawdę jestem stalkerem - udałem powagę.
- A ja naprawdę mam gaz pieprzowy - oboje roześmialiśmy się w głos.
Wizja możliwego przerwania naszego spotkania, wystarczająco ostudziła moje emocje. Mogłem chociaż trochę być sobą, co przynosiło ciekawe efekty. Popijaliśmy nasze kawy, rozmawiając o jakiś kompletnych głupotach. Tak naprawdę udało mi się dowiedzieć, że ma dwadzieścia cztery lata, jest z Radomia, lubi fitness i bieganie. Kiedy dochodziło do poważniejszych tematów, Monika robiła się tajemnicza. Gdy powtórzyło się to któryś raz z kolei, uwierzyłem, że tak naprawdę nie chce, żebym poznawał ją prywatnie. Wyraźnie ze mną flirtując, rozpalała tym samym moją nadzieję na to, że jest zwyczajnie zainteresowana przygodą.
W którymś momencie, obawiając się, że gdy za chwilę się rozejdziemy, poda mi fałszywy numer i nigdy więcej jej nie zobaczę, postanowiłem odkryć karty.
- Posłuchaj Moniko... mówisz, że wyglądam na fajnego kolesia?
- No tak.
- Częściowo masz rację. Mają mnie za takiego, bo mam fajne i poukładane życie, ale tak naprawdę zbrzydło mi ono dawno temu. To, co sprawiło, że za tobą tu przyszedłem, wcale nie jest fajne. Możesz nazwać to perwersją, zboczeniem, wariactwem, ale na pewno nie powszechnie rozumianym fajnym zachowaniem.
Przyglądała mi się z poważną miną. Nie wiedziałem, czy uda mi się ją zaintrygować, czy zaraz dostanę w pysk, ale chciałem, żeby o tym wszystkim wiedziała. Nie chciałem przecież być z nią na stałe, mieć dzieci, ogródek i dwa owczarki. Wyszedłem z tego pociągu, bo w głębi ducha pragnąłem ostro się z nią pieprzyć.
Wsunąłem rękę pod stolik i gładząc jej udo, kontynuowałem przemowę...
- Odkąd cię zobaczyłem, nie pragnąłem niczego bardziej niż zbliżyć się do ciebie, jak tylko się da. Nie planowałem wyjść za tobą z metra, nie planowałem wejść do tej kawiarni, ale mógłbym iść za tobą do utraty sił, bo wywołujesz we mnie uczucie, jakie poznałem zaledwie kilka razy w życiu...
Dotykając jej, czułem jak mój penis pulsująco zwiększa swoją objętość. Moment, w którym przerwałem zdanie, był tym, w którym poczułem, jak jego główka wysuwa się spod skóry. Brak oporu z jej strony i lekko rozchylone usta sprawiały, że omal się przy tym nie spuściłem się ze szczęścia.
- Jakie uczucie?
- Jakby miało nie być jutra. Jakby było coś silniejszego niż wieczny porządek, odpowiedzialność i myślenie o przyszłości. Jakby istniało tylko tu i teraz.
- Ładnie mówisz... – odparła z szerokim uśmiechem
Wizja realizacji mojego planu, niemal doprowadzała mnie do obłędu, jednak widząc, że spogląda na nas jakaś parka z sąsiedniego stolika, zsunąłem rękę z jej nogi. Chyba dobrze się stało, bo miałem ochotę, patrząc w te jej wielkie oczy, za chwilę wsunąć ją głębiej, lekko musnąć jej cipkę przez bieliznę, cieszyć się każdym dotykiem jej rozgrzanego ciała uważnie obserwując jej ekspresje na anielskiej twarzy. Tak... zdecydowanie lepiej, że ktoś to przerwał, bo mógłbym odpłynąć, zapomnieć, gdzie jesteśmy i posunąć się krok dalej.
- Skończyłam kawę, ale widzę, że u ciebie jeszcze pół dzbana? – wciąż uśmiechnięta zmieniła temat.
- Przestań, wyjdźmy stąd.
Miałem ochotę rżnąć ją jak dzikus, w byle szatni jednego z pobliskich sklepów z ubraniami, ale nie taki miałem plan. Miałem wrażenie, że przeżyłem trzydzieści lat swojego życia, żeby ją spotkać i kiedy w końcu udała się ta sztuka, nie mogłem zwieńczyć jej szybkim seksem w byle ciasnej klicie.
- A dokąd?
- Gdzieś, gdzie nikt już nam nie przeszkodzi – chwyciłem jej dłoń, wstając od stolika.
Gdy wyszliśmy z kawiarni, pewnym krokiem prowadziłem w kierunku pierwszego hotelu, jaki wpadł mi w oczy. Gość w recepcji, najwyraźniej nie takie rzeczy przerabiał, bo widząc nasz pośpiech i radosne miny, zabukował nas dosłownie w kilka chwil, spisując jedynie dane z mojego dowodu, dodając przy tym, że resztę formalności dopełnimy, jak znajdziemy chwilę.
Wsiedliśmy do windy, w której rzuciłem się na nią jak drapieżnik. W trakcie namiętnego pocałunku jedną ręką zacząłem pieścić jej pierś, a d**gą wsunąłem pod sukienkę, muskając skryte pod nią jędrne i gładkie pośladki. Kiedy dojechaliśmy na nasze piętro, nie chciałem tego przerywać. Wiedząc, że nie możemy zostać w windzie, w końcu przestałem ją całować, po czym odruchowo z całych sił ścisnąłem jej tyłek, patrząc na rysujący się na jej twarzy grymas przyjemności.
- Co to było? - nieśmiało wyszeptała.
- Ogień, jaki we mnie rozpalasz.
Jej mina wskazywała na to, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwała. Chciała, żeby ten raz był ostry, brudny i niegrzeczny. Po moich słowach żwawo chwyciła za mój pasek i niemal jak psa zaprowadziła pod drzwi naszego pokoju. Po ich otwarciu znaleźliśmy się w nieznanej nam wcześniej, wręcz narkotycznej ekstazie.
Przycisnąłem ją do ściany i liżąc jej szyję, zacząłem rozpinać zamek w jej sukience. Kiedy się z niej zsuwała, kutas omal nie rozerwał mi spodni. Była nieziemska, absolutnie z innej planety. Chciałem skonać wewnątrz niej, bo nic lepszego nie miało prawa mnie już spotkać.
- Takie dziewczyny nie istnieją, to się nie zdarza... - myślałem.
Czekała na mój ruch, więc zbliżyłem się do niej i ponownie chwytając jej soczyście jędrną dupcię, uniosłem ją nad ziemię, w taki sposób, aby oplotła mnie nogami w biodrach. To był pierwszy moment, gdy rozejrzałem się po pokoju. Byłem w takim amoku, że do tamtej pory nie umiałbym powiedzieć niczego o tym miejscu. Lokalizując łóżko, podszedłem na jego skraj i wręcz rzuciłem ją na materac. Patrząc na jej seksowne ciało, ściągałem już z siebie kolejne ubrania, rozrzucając je po całym pokoju.
Monia uważnie śledziła każdy mój ruch. Kiedy byłem już niemal nagi, a ona zobaczyła mocno naprężone bokserki, jedynie przygryzła wargę i łapiąc mnie za rękę, wciągnęła mnie do łóżka.
Leżąc na niej, kawałek po kawałku, odkrywałem jej obłędne ciało. Chciałem zasmakować każdej kropli potu, jaką wytworzyło. Lizałem i pieściłem je skrawek po skrawku, wyczuwając, który z nich powoduje jej drżenie. Rozpiąłem jej stanik i zachwyciłem się widokiem piersi, które wyobrażałem sobie, odkąd zobaczyłem ją zmierzającą do pociągu. Doskonale pasowały do reszty ciała, nie za duże, nie za małe, niesterczące i nieobwisłe... były... idealne, perfekcyjne, jak z resztą cała ona.
Zwilżałem językiem jej twardniejące sutki, kiedy mocno drapiąc mnie po plecach, zsuwała rękę, aż zaczepiła palcami moją bieliznę, tym samym powoli ściągając ją w dół. Czując to, podniosłem się na kolana, żeby ułatwić jej nieco zadanie.
Wyczekując jej ruchu, nie mogłem się doczekać, aż w końcu uwolni mojego naprężonego do bólu chuja. Wraz ze ściganym materiałem, stopniowo odkrywała go od podstawy w dół. Monika chcąc chyba przedłużyć tę chwilę, wyjątkowo wolno obniżała rękę, tym samym coraz głębiej wbijając swoje ostre pazury w moją skórę.
Czułem ogromne ciśnienie, miałem ochotę to przyspieszyć, ale pamiętałem, co obiecywałem sobie kilkadziesiąt minut wcześniej - miało być tak, jak tylko zachce ten anioł. Mogłem jedynie sprawdzać granicę jej pragnień i oddawać inicjatywę, kiedy tylko będzie miała ochotę ją przejąć. Chciałem być tam dla niej, ekscytując się jej doznaniami, równie mocno, jak swoimi.
W końcu wyzwoliła moją męskość z ciasnego zamknięcia. Penis energicznie wyskoczył spod ściąganej bielizny i prężył się przed nią, niczym żołnierz na baczność, na chwilę przed pójściem na plac boju. Uważnie patrzyłem przy tym na wyraz jej twarzy, która nie skrywała zadowolenia. Wiedziałem, że jej się podoba, był taki, jak chciała. Mogła być już spokojna o to, co wydarzy się za chwilę.
Pewnym chwytem złapała go, po czym z ciekawością kilkakrotnie zsunęła skórę w obie strony. Tuż po tym zatrzymała się na chwilę, dając mi do zrozumienia, że pora mój ruch. Popchnąłem ją na łóżko, żeby swobodnie ściągnąć z niej ostatni ciuch... te same majteczki, które przyprowadziły mnie aż w to miejsce.
Chociaż chciałem zrobić to jak najszybciej, nie umiałem pominąć przy tym możliwości nacieszenia się jej cudownymi nóżkami. Uklęknąłem między nimi i chwilę gładziłem, przesuwając moje dłonie coraz wyżej, zmieniając przy tym kierunek od zewnątrz do wewnątrz.
Albo byłem w raju, albo kompletnie oszalałem. Zacząłem je masować, lizać i obcałowywać, najpierw łydki i uda, a później stopy i ich palce. Kiedy spostrzegła, jak ogromną przyjemność mi to sprawia, wysunęła z moich dłoni jedną z nich i zaczęła nią delikatnie gładzić moje gładko ogolone jaja. Chwilę później wysunęła też d**gą nóżkę, po czym już obiema, objęła mojego sterczącego fiuta.
Niewiele myśląc, chwyciłem je tak, żeby mocno go ściskały i zacząłem energicznymi ruchami wsuwać go i wysuwać między nie. Chociaż było to zajebiście przyjemne, pamiętałem, że nie tego wyczekuje moja bogini. Dlatego przerwałem po chwili i lekko ją łaskocząc po udach, chwyciłem w końcu za jej seksowne majteczki i zsunąłem w swoją stronę.
Widok jej cipki był wisienką na tym przepysznym torcie. Chciałem przyssać się do niej jak wampir, wydobyć z niej wszystko, co się dało. Była moim deserem i chociaż szalenie rozpalała mój głód, zasługiwała na długie i maksymalnie przyjemne delektowanie się każdą nutą smaku.
Monia oparła swoje zgrabne nogi na moich ramionach, a ja z przejęciem wsunąłem między nie swoją głowę. Liżąc ją, zacząłem od zewnętrznej strony warg, podczas gdy ona włożyła swoją dłoń w moje włosy. Badałem językiem każdy maleńki zakamarek, w który udało mi się go wsunąć, a jej zaciskająca się na mnie ręką, przeprowadzała mnie przez czułość jej doznań. Z każdym ruchem zbliżałem się do środka, a im bliżej byłem, tym wyraźniej odczuwałem pracę jej mięśni i nierówny oddech.
W końcu usłyszałem bajecznie piękny dźwięk jej pojękiwania, był to sygnał do tego, żeby zająć się najważniejszym. Musnąłem kilka razy jej nabrzmiałą łechtaczkę, po czym znalazłem się wewnątrz szparki. Jej zaciskające się na moich plecach dłonie i coraz głośniejsze jęki, utwierdzały mnie w tym, że robi się jej naprawdę dobrze. Po chwili wróciłem do łechtaczki. Okrężnie masowałem ją językiem, po czym zacząłem ssać. W tym samym czasie gładko włożyłem w nią dwa palce, którymi ocierałem ją od środka. Dopiero wtedy przekonałem się, jak była wilgotna. Po kilku minutach uznałem, że to już czas.
Wyprostowałem się i nie zdejmując jej nóg z moich ramion, chwyciłem swojego twardego jak beton kutasa i zacząłem masować nim jej przepyszną cipkę. Po kilkunastu sekundach gładko wślizgnąłem jego główkę wewnątrz niej. Poczułem niebywale przyjemne ciepło. Zajrzałem w jej głębokie oczy, kiedy wchodziłem coraz głębiej. Czułem się rewelacyjnie, była tak przytulna, rozgrzana, czułem ją tak wyraźnie, jakbyśmy pasowali do siebie co do milimetra.
Każdy kolejny ruch, dawał mi coraz więcej przyjemności, przez co z każdym razem byłem coraz szybszy. Moje mocno tłukące serce, wyznaczało mi tempo, a wzrok podziwiał przy tym jej falujące piersi i niepowtarzalny wyraz twarzy. Kiedy zajęczała na cały głos, przycisnęła sobie poduszkę do ust, jakby się tego wstydziła. Bez zastanowienia mocno chwyciłem jej ręce i docisnąłem do łóżka po obu stronach jej głowy, żeby jej na to nie pozwolić. Chciałem słuchać tej pięknej melodii tak głośno, jak tylko się dało.
W którymś momencie wyszeptała „czas na mnie". Od razu zrozumiałem, że chce przejąć inicjatywę. Wciąż trzymając jej dłonie, położyłem się na plecach, tym samym unosząc ją na siebie bez wychodzenia z jej cipki.
Kiedy wiła się na mnie jak zwinna kocica, miałem możliwość, przekonać się jak wiele potrafi. Szybkość i sprawność jej ruchów była zawrotna, ujeżdżała mnie jak na rodeo. Raz wyprostowana, a raz zgięta, pracowała biodrami zarówno w górę i w dół, jak i do przodu i w tył. W przypływie emocji dałem jej silnego klapsa na tyłek. Zastanawiając się, czy nie przesadziłem, usłyszałem „o... tak!". Nie zastanawiając się zbytnio, strzeliłem ją w d**gi, tym bardziej znacznie mocniej. Podobało się jej na tyle, że sprawnie obróciła się na mnie, wypinając do mnie swoją cudną, już wyraźnie zaczerwienioną dupcię. Chciała w ten sposób chyba ułatwić mi zadanie, ale wzbudziła moje zainteresowanie czymś innym.
Tuż przed moimi oczami była dziurka, która aż prosiła o zadbanie. Wiedząc, że nie wszyscy to lubią, zacząłem ją najpierw masować. Kiedy i tym razem nie czułem oporów, krótko później penetrowałem jej odbyt swoim kciukiem. Najpierw wsunąłem sam czubek i delikatnie nacierałem od środka, a gdy czułem i słyszałem, że sprawia jej to dużą przyjemność, wkładałem go coraz głębiej, aż wszedł cały. Niesamowite jak wyraźnie mogłem odczuwać tam własnego chuja, który w tym czasie ciężko pracował w sąsiedniej dziurce.
Kiedy robiło się już bardzo głośno, postanowiłem po raz kolejny przejąć kontrolę. Zdjąłem ją z siebie i odwróconą, tak jak była, położyłem twarzą do poduszki. W tym czasie uniosła biodra i ponownie włożyłem w nią już stęsknionego chuja. Tempo, w jakim ją ruchałem, było już bardzo szybkie. Widząc, że zbliża się do końca, waliłem ją tak ostro, żeby zbliżyć się do wytrysku, ale jak na złość do tego było jeszcze daleko. W efekcie było jeszcze mocniej i jeszcze szybciej.
Nagle jej jęk zamienił się w krzyk, jej płytki oddech zawieszał się, a mięśnie się ściskały. Czułem ścisk swoim chuju i zobaczyłem, jak zaciska pięści na poduszce. Chwila zawieszenia, cisza przed burzą i… tak! Potężny, bardzo silny i bardzo głośny orgazm. Czułem, jak jej wilgoć obejmuje mnie włącznie z jajami. Ledwo mogła złapać oddech. Mimo że było mi wciąż do niego daleko, cieszyłem się, że mogłem tak ją uszczęśliwić.
Monika przesunęła się do przodu, wyciągając z siebie mojego wciąż nienasyconego chuja.
Zmęczona i kompletnie zdyszana, odwróciła się na plecy, po czym przyciągnęła mnie do siebie. Szukając chyba chwili odpoczynku, złączyliśmy swoje spocone ciała i zaczęliśmy namiętnie się całować. W którymś momencie sprawdziła twardość mojego penisa, waląc go przy tym subtelnymi ruchami. Po chwili kazała mi uklęknąć przed nią tak, jak na początku naszej zabawy. Posłusznie wykonałem polecenie swojej pani, która zbliżyła swoje usta do mojej pały i zaczęła ją ssać, jak miała wydobyć z niego spermę siłą. Podgryzała, pieściła go językiem, aż wsunęła go w gardło...
- Boże, jesteś niesamowita! - krzyknąłem osiągając szczyt podniecenia.
Była w tym taka pewna i szybka, obciągała go perfekcyjnie. Moja ekscytacja sięgała zenitu. Czułem, że się zbliżam do końca. Tuż przed nim wyszedłem z jej ust, chwyciła go raz jeszcze i szybko trzepała tuż przed swoim anielskim dzióbkiem.
- Tak, to już zaraz... już prawie... - powtarzałem w myślach.
Zacząłem stękać, kiedy Monia wyciągnęła swój języczek i lekko musnęła nim okolice cewki. Tyle wystarczyło, to był zapalnik, który wywołał eksplozję. Zacisnęły się wszystkie moje mięśnie, przestałem oddychać, a czas jakby na moment się zatrzymał… odkryłem nowy, lepszy świat… Mój nabrzmiały fjut zamienił się w prawdziwą pompę. Tryskająca na nią sperma, szybko zaścielała jej słodką buźkę, a ja przeżywałem jeden z najwspanialszych momentów mojego życia. Nie byłem w stanie stwierdzić, kiedy ostatnio i czy w ogóle miałem równie intensywny wytrysk.
Kiedy odzyskiwałem oddech, spojrzałem na nią, gdy wyglądała dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach. Spełniło się moje marzenie.
Po wszystkim padliśmy, wycieńczeni, zmęczeni, ale szczęśliwi. Ten zwykły, niepozorny dzień, zamieniliśmy w przygodę, którą będziemy wspominać do końca życia.
2 年 前